[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Widzenie jest pewnie najbardziej zbliżone, uczucia przyciągają oko umysłu z wielką siłą.Prawdę powiedziaw­szy, jest w tobie nieco i tego Daru, co sama zauważyłam.Powiedziałam, że u nikogo nie występuje tylko jeden, jedyny Dar i ani śladu innego, prawda? Z pewnością jest w tobie dostatecznie silny Dar Widzenia i myśloczucia, by skorzystać z nich w nagłym przypadku.Może jest i odrobina Daru Uz­drawiania, kto wie.Mniejsza o to, różnica pomiędzy twoim Darem i ich polega na tym, że ty musisz, ogólnie mówiąc, patrzeć oczami innych, chyba że dane miejsce przesycone jest uczuciami, które mogłabyś wychwycić, a i wtedy obrazy będą bardzo niewyraźne.Oni potrafią Widzieć, jakby patrzyli na nie własnymi oczami, i nikogo do tego nie potrzebują.Jednak w sali, gdzie odbywają zajęcia, niewiele jest do zo­baczenia - cała trójka siedzi pogrążona w transie.Nudy, o ile nie połączysz się z nimi więzią.Za to zajęcia Dirka to całkiem co innego.Tam jest na co patrzeć! Wiem, że nie będziemy mu przeszkadzać.Chcesz rzucić okiem?- A mogłabym? - Talia nawet nie próbowała skrywać ochoty.- Nie widzę żadnych przeszkód.Osobisty Herold Kró­lowej powinien chyba zobaczyć, jak działają inne Dary, zwła­szcza że twój kolega z roku, Gryffon, dysponuje jednym z rzadziej spotykanych i najbardziej niebezpiecznych Darów z rodziny Aportowania.- Naprawdę? A cóż on robi?Talia z trudnością mogła sobie wyobrazić dobrodusznego Gryffona, jako kogoś strasznie niebezpiecznego.- On jest Wzniecaczem Płomieni.Ze względu na Dar Gryffona, Dirk urządził swoje zajęcia na dworze, z dala od wszelkich budynków, na wszelki wy­padek w pobliżu studni i ustawiwszy pod ręką wiadro z wodą.Talia zobaczyła go, jak siedział ze skrzyżowanymi nogami na nagich, kocich łbach, z dwoma uczniami u boku.Cała trójka wydawała się zbyt pochłonięta tym, co robili, by zwra­cać uwagę na niewygodę siedzenia na kamieniach.Dirk uprzejmie skinął Ylsie i Talii na powitanie, ruchem brwi wskazując bezpieczne miejsce, gdzie mogły stanąć i patrzyć, a potem natychmiast skupił uwagę na swoich uczniach.Zdumiona Talia spostrzegła, iż Dirk jest owym młodym Heroldem, którego napotkała na drodze tuż przed wjazdem do stolicy.Wtedy zbyt przytłaczały ją nieśmiałość i strach, że dopuściła się złego uczynku, i zdołała ledwie rzucić na niego okiem, lecz teraz, gdy pochłaniały go zajęcia z ucznia­mi, nie omieszkała skorzystać z okazji, by mu się dokładnie przyjrzeć.Jej pierwsze wrażenie, że młodzieniec wygląda nad wyraz pospolicie, potwierdziło się w pełni.Jego twarz wyglądała jak ulepiona z gliny przez kogoś o.niewielkim lub zgoła żadnym talencie.Miał zbyt długi nos, sterczące uszy, jakby wetknięte na chybił trafił i zostawione własnemu losowi; kwadratowa szczęka odstawała od stromych policzków, a zęby z pewnością lepiej by się czuły w pysku Towarzysza.O wiele za szerokie czoło nie pasowało do żadnej z pozos­tałych części twarzy; usta były zbyt wydatne i na dodatek wykrzywiały się brzydko.Słomiana czupryna najbardziej przypominałaby wiejską strzechę, przy zastrzeżeniu, że kła­dący ją wieśniak nie mógłby mieć bladego pojęcia o tym, co robi.Jednym słowem, byłby odrażający, gdyby nie życzliwy uśmiech, który zawsze igrał w kącikach jego ust; uśmiech, który wynagradzał wszelkie niedostatki i budził pogodę du­cha u innych.Uśmiech i oczy - Dirk miał najpiękniejsze oczy, jakie Talia widziała w życiu, przepełnione dobrocią i litością.Mo­głyby się z nimi równać jedynie oczy Rolana, i były w tym samym szafirowym odcieniu błękitu.Gdyby nie była tak zafas­cynowana tym, co się działo, może i zastanowiłoby ją przez chwilę echo, jakie wywołała w jej sercu dobroć ukryta w jego oczach.Tymczasem Gryffon właśnie demonstrował swój Dar i to przepędziło wszelkie inne myśli z jej głowy.Gryffon stopniowo podpalał coraz mniej łatwopalne ma­teriały.Leżące dookoła szczątki świadczyły, że posiadł już umiejętność dowolnego podpalania substancji łatwo zajmu­jących się ogniem.Przed sobą miał resztki spalonego papieru, strzępy płótna, kawałek powroza nasmarowanego smołą i zwęglony kawałek drewna.Teraz Dirk podsunął mu dziw­ny, czarny kamień.- To zapali się, gdy go dostatecznie podgrzejesz, obie­cuję - powiedział do Gryffona.- Kowale używają go, jeśli chcą otrzymać naprawdę mocny ogień, wolą to od węgla drzewnego.Spróbuj.Gryffon wpatrzył się w czarny kamień.Na jego twarzy odmalował* się wielkie skupienie.Po pełnej napięcia chwili westchnął gwałtownie.- Nic z tego.- zaczął.- Zanadto się starasz - doradził Dirk.- Rozluźnij się.W niczym to nie różni się od drewna, jest tylko odrobinę bardziej uparte.Spróbuj przedłużyć.Ponownie Gryffon wpatrzył się w czarną grudę.Nagle stało się coś niezwykłego.Jego wzrok stał się nieobecny.Żołądek Talii podskoczył, przez chwilę poczuła się zdezo­rientowana.Miała wrażenie, jakby brała udział w połączeniu dwóch różnych obiektów w nową całość.Buchnął płomień, czarna bryła zapaliła się z nadprzyro­dzoną gwałtownością.- Hola! - wykrzyknął Dirk i zalał płomień wodą z podręcznego wiadra.Ogień był tak silny, że koci łeb, na którym leżał kamień, zasyczał i oblany wodą pękł.Rozszedł się zapach spalonej skały i z miejsca, gdzie leżał uniósł się obłok pary.Gryffon skupił wzrok i z osłupieniem patrzył się na po­czerniałą plamę.- Czy to ja zrobiłem?- Bez wątpienia tak.Gratulacje - powiedział pogod­nie Dirk.- Teraz już wiesz, dlaczego zajęcia odbywamy na dworze.Najważniejsze: czy możesz to powtórzyć, tym razem nieco lepiej nad wszystkim panując?- Myślę, że tak.Oczy Gryffona znów stały się jakby nieobecne, tak jak przed chwilą, i mokre resztki czarnej skały zasyczały, a potem zapaliły się wesołym płomieniem, całkowicie obojętne wobec kałuży, w której leżały.- A teraz zgaś to - rozkazał Dirk.Płomienie zgasły zupełnie.Po krótkiej chwili kamień był tak chłodny, że Dirk mógł go wziąć w ręce.- Dobra robota, młodzieńcze! - pochwalił chłopca.- Wiesz teraz, na czym ta sztuczka polega! Po ćwiczeniach będziesz mógł wywoływać ogień przed sobą w powietrzu, ale nie próbuj tego jeszcze.To na dzisiaj wystarczy.Jeszcze trochę a rozboli cię głowa.Ylsa ostrzegła grupę Talii, że bóle głowy mogą być wy­nikiem zbyt forsownego wykorzystywania Daru.Czasami nie można było tego uniknąć, ale lepiej się było tego wystrzegać.Pewnego dnia Drakę'a rozbolała głowa, gdy próbował się przechwalać, co było dodatkowym argumentem na rzecz zachowania wstrzemięźliwości.Ylsa wręczyła każdemu pa­czuszkę ziół, z których można było przygotować napar uśmie­rzający ból, gdyby się kiedyś mimo wszystko przeliczyli z możliwościami oraz dodała, że Mero ma w kuchni zawsze większy ich zapas pod ręką, na wypadek gdyby wyczerpały im się zasoby.- A teraz, Christo, twoja kolej! - Dirk skupił swoją uwagę na kościstej, rozbrykanej dziewczynce z lewej strony.- Drugi cylinder na wiadomości.- położył przed nią pojemnik, jaki zwykle Specjalni Posłańcy zawieszali sobie u pasa -.leży na wierzchu pierwszej półki z książkami w Bibliotece, na Włóknie Cienia.Wiem, że jest większy od wszystkiego, z czym się zmierzyłaś do tej pory, ale za to jest nieco bliżej, niż już udało nam się sięgnąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •