[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ByÅ‚ żebra-kiem za żebraka nie wydaliby jej rodzice.ByÅ‚a to już poÅ‚owa owego szczerego wyznania, zktórym od siedmiu miesiÄ™cy nosiÅ‚ siÄ™ pan Artur, wahajÄ…c siÄ™ je wypowiedzieć.Teraz oczeki-waÅ‚ z drżeniem i biciem serca, jakie ono sprawi wrażenie.Panna Róża zamyÅ›liÅ‚a siÄ™ na chwilÄ™ na maÅ‚Ä… bardzo chwilÄ™, i powiedziaÅ‚a mu potem wÅ›ród gÅ‚oÅ›nego Å‚kania, że, jako Polka, go-towa jest dzielić z nim ubóstwo, nawet wygnanie, że rodzice nie mogÄ… i nie zechcÄ… jej zabro-nić, by szÅ‚a za popÄ™dem swego serca.Po tych sÅ‚owach jej pan Artur, po raz setny, chciaÅ‚ rzu-cić siÄ™ jej do nóg i wyznać resztÄ™ ale i tym razem nie miaÅ‚ odwagi.Przyznać siÄ™, że dlapróżnoÅ›ci, dla bÅ‚yszczenia, przez tak dÅ‚ugi czas oszukiwaÅ‚ jÄ…, równie jak wszystkich, przybra-nym tytuÅ‚em i nazwiskiem, przyznać siÄ™ do tego, gdy jeszcze zawsze nie byÅ‚ pewnym, czywÅ‚aÅ›nie ten tytuÅ‚ i to nazwisko nie byÅ‚y głównym, może jedynym bodzcem jej miÅ‚oÅ›ci kuniemu, narazić siÄ™ na utratÄ™ dÅ‚ugo pieszczonego marzenia, to byÅ‚o za wiele!A jednak pan Artur czuÅ‚, że musiaÅ‚o przyjść do tego, nim odjedzie, jeżeli siÄ™ nie miaÅ‚ na-razić na pózniejsze, przypadkowe wykrycie prawdy, bez jego przyczynienia siÄ™ uskutecznionei stawiajÄ…ce go jako prostego oszusta w oczach kochanki i jej rodziców.ZresztÄ… hr.Cybulnic-ki, z którym widywaÅ‚ siÄ™ pan Artur kilka razy podczas swego pobytu w Cewkowicach, zachÄ™-caÅ‚ go zawsze do starania siÄ™ o rÄ™kÄ™ panny Róży, choć dawaÅ‚ mu do zrozumienia w sposóbniejasny i bardzo delikatny, że nie uważa go za ksiÄ™cia ani za nic podobnego. Szlachcic przepada za tytuÅ‚ami mawiaÅ‚ pan hrabia ale paÅ„ski stosunek z pannÄ… RóżąstaÅ‚ siÄ™ tak gÅ‚oÅ›nym, że daÅ‚by panu córkÄ™, choćbyÅ› pan byÅ‚ nie ksiÄ™ciem, ale kelnerem.Pan Artur liczyÅ‚ trochÄ™ na to, że rozumowanie pana hrabiego Cypriana byÅ‚o sÅ‚usznym.Te-raz, gdy sÅ‚owa panny Róży dodaÅ‚y mu otuchy, postanowiÅ‚ pomówić z panem Melitonem oswoim poÅ‚ożeniu i wybadać go bodaj z daleka co do swoich uczuć i zamiarów wzglÄ™demmÅ‚odej córki rodu Kacprowskich.Pan Meliton nie mniej od swoich sÄ…siadów przerażony byÅ‚ stanem oblężenia, ale co do ksiÄ™cia mniemaÅ‚, że gdyby hrabia Cyprian Cybulnicki chciaÅ‚ wziąść go pod swojÄ… opiekÄ™ iprzedstawić wÅ‚adzom austriackim jako swego kuzyna, pozostanie jego w kraju nie byÅ‚obypoÅ‚Ä…czone z wielkimi trudnoÅ›ciami.Pan Artur, jak wiemy, posiadaÅ‚ kartÄ™ legitymacyjnÄ… ja-kiegoÅ› Edwarda hr.Cybulnickiego, nie zostawaÅ‚o tedy nic, jak tylko zapewnić siÄ™, że hr.Cy-prian w razie potrzeby przyzna siÄ™ do niego jako do kuzyna wobec becyrku. MÅ‚ody hr.Cybulnicki mówiÅ‚ pan Meliton może przecież bawić w tych stronach, nieobudzajÄ…c podejrzeÅ„ policji.Może np.odwidzać familiÄ™ albo starać siÄ™ gdzie o pannÄ™.Pan Artur zmiÄ™szaÅ‚ siÄ™ mocno i zarumieniÅ‚ przy tej ostatniej wzmiance, pan Meliton zaÅ›uÅ›cisnÄ…Å‚ mu czule obydwie rÄ™ce i prosiÅ‚ go, by nie wÄ…tpiÅ‚ o przyjazni i niezmiernej życzliwo-Å›ci caÅ‚ego domu Kacprowskich dla jego osoby.Nie tylko jego poÅ›wiÄ™cenie siÄ™ dla sprawy, alezacne osobiste przymioty zjednaÅ‚y mu te wzglÄ™dy tak zasÅ‚użone; pan Meliton prosiÅ‚ go wiÄ™c,by dom cewkowicki uważaÅ‚ za swój wÅ‚asny.Bohater mój zrozumiaÅ‚, że pan Meliton rad by byÅ‚ niezmiernie, gdyby dom cewkowickimógÅ‚ uważać ksiÄ™cia Artura CzetwertyÅ„skiego za swego wÅ‚asnego syna.Ale, niestety, on niebyÅ‚, nie chciaÅ‚ i nie mógÅ‚ być dÅ‚użej ksiÄ™ciem CzetwertyÅ„skim.WÅ›ród nawaÅ‚u sprzecznych136uczuć i myÅ›li, wobec wszystkich trudnoÅ›ci, które go otaczaÅ‚y, hr.Cyprian wydaÅ‚ mu siÄ™ wistocie kotwicÄ… nadziei.PostanowiÅ‚ udać siÄ™ do niego i po czuÅ‚ym pożegnaniu z pannÄ… RóżąwyjechaÅ‚ w pół godziny pózniej do Cybulowa.Panny Kacprowskie dÅ‚ugo patrzyÅ‚y za nim przez okno.Panna Róża i panna Melania zano-siÅ‚y siÄ™ od pÅ‚aczu, nawet pani Kacprowska nie mogÅ‚a siÄ™ oprzeć Å‚zom i gorszym od Å‚ez spa-zmom.137ROZDZIAA XVIJAKO PAN HRABIA CYBULNICKI ZAJMUJE SI LOSEM DWOJGAMAODYCH LUDZI I APELUJE DO DEMOKRATYCZNYCH ZASADP.KACPROWSKIEGOJuż sama fizjognomia okolicy, przez którÄ… jechaÅ‚ p.Artur, wydawaÅ‚a mu siÄ™ zupeÅ‚niezmienionÄ… wskutek zaprowadzonego zaledwie od dwóch dni stanu oblężenia.W istocie,oprócz wart wÅ‚oÅ›ciaÅ„skich na krzyżowych drogach i przy wjezdzie do każdej wsi (które towarty jednak nie zatrzymywaÅ‚y czworokonnego ekwipażu cewkowickiego, dobrze znanego wcaÅ‚ej okolicy) nie byÅ‚o innej zmiany; Å›nieg jak przedtem leżaÅ‚ we wklÄ™sÅ‚oÅ›ciach roli i wrowach, i pod pÅ‚otami, a nie pokryte nim miejsca sterczaÅ‚y czarne i wilgotne, tak że caÅ‚a prze-strzeÅ„, którÄ… oko objąć mogÅ‚o, podobnÄ… byÅ‚a do wielkiej miski powideÅ‚, przemieszanych zÅ›mietanÄ….WÅ›ród tego piÄ™knego krajobrazu wiÅ‚a siÄ™ droga peÅ‚na grudy i wybojów, a niebojednostajnie szare patrzaÅ‚o zaspanymi oczyma na ziemiÄ™ zdawaÅ‚o siÄ™ dÄ…sać, że nie ma tu nicnowego ani uwagi godnego.Ale wskutek przykrego i wyjÄ…tkowego swojego poÅ‚ożenia p.Artur znajdowaÅ‚, że marzec nigdy jeszcze nie byÅ‚ tak brzydkim ani wiatr północno-wschodnitak przenikliwym jak w roku zbawienia 1864.Cóż dopiero, gdyby mógÅ‚ byÅ‚ zajrzeć do do-mów, które mijaÅ‚, gdyby mógÅ‚ byÅ‚ zobaczyć owe twarze, niedawno jeszcze nastrajajÄ…ce siÄ™ dopatriotycznego marsu, a teraz tak żywo przypominajÄ…ce § 66, że zdawaÅ‚y siÄ™ jakby wykrojonez c.k.kodeksu karnego.U nas w Galicji, a to nie tylko w wielkim ksiÄ™stwie cybulowskim, ale nawet w parafii na-rodowo-demokratycznej, mnóstwo jest odważnych i tÄ™gich ludzi.MówiÄ… jak Katony, a dzia-Å‚ajÄ… jak Brutusy, ale oczywiÅ›cie w granicach ustawami okreÅ›lonych.Dlatego też im ciaÅ›niej-sze stajÄ… siÄ™ te granice, tym mniej mamy Katonów i Brutusów.Nie przypominam sobie naprzykÅ‚ad, ażeby nasz hrabia Katon383 w czasach podobnego Å›cieÅ›nienia granic ustawamiokreÅ›lonych , powtarzaÅ‚ swojÄ… sÅ‚ynnÄ… formuÅ‚kÄ™: ego autem censeo384, że należy znieść po-datek spadkowy.Nasi Mariusze i Gracchowie także kÅ‚adÄ… uszy po sobie w takich razach,reszta siedzi w kozie i tylko jeden Kornel Krzeczunowicz, czy mamy konstytucjÄ™, czy stanoblężenia, czy rewolucjÄ™, czy rezolucjÄ™, zawsze i wszÄ™dzie wykazuje niesÅ‚uszność katastru385.Toteż gdyby p.Artur zajrzaÅ‚ byÅ‚ po drodze do Barciszowiec albo do Jelonek, albo gdziekol-wiek indziej, byÅ‚by dopiero poznaÅ‚, jak radykalnie jedno rozporzÄ…dzenie c.k.namiestnictwamogÅ‚o przewrócić do góry nogami stanowisko zacnej, Å›wiatÅ‚ej i niezależnej części miesz-kaÅ„ców tego równie politycznie dojrzaÅ‚ego, jak gruntownie lojalnego kraju.Lecz p.Artur nie wstÄ™powaÅ‚ nigdzie.Tylko miÄ™dzy Jelonkami a BabotÅ‚ukami pojawiÅ‚y siÄ™z lasu obok drogi dwie postacie w brunatnych Å›witkach, w niebieskich szarawarach i wyso-kich butach, które zatrzymaÅ‚y powóz dla pomówienia z naszym bohaterem.Byli to WoÅ‚ynia-cy, wypÄ™dzeni z kwatery przez któregoÅ› cybulowianina, ponieważ nie chcieli meldować siÄ™wÅ‚adzy austriackiej i dać siÄ™ odstawić za granicÄ™.Opowiadali, że jest ich kilkunastu w lesie,gdzie koczujÄ… już dwie doby bez dachu, strawy i cieplejszej odzieży
[ Pobierz całość w formacie PDF ]