[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.252 Derek zauważył ją w tej samej chwili.Podbiegł do niej i uściskał ją mocno,desperacko.Jej serce drgnęło i nagle zawładnął nią lęk.Gdzie jest jego ma-ma? I brat? Objęła go mocno.Wyczuła, jak trzęsą mu się ramiona i jak chło-pak przyciska twarz do jej włosów, i zorientowała się, że Derek szlocha.Nie, pomyślała.Tak, wiedziała.Wokół nich jak na komendę - może kierując się tym samym instynktem,który ich doprowadził do tego miejsca - Indianie wzięli się za ręce i zainto-nowali pieśń.Angeli skojarzyło się to z łańcuchem rak biegnącym przez Ame-rykę, do którego przyłączyli się jej rodzice jeszcze przed jej narodzinami, aledostrzegła w tym również niejasne religijne elementy.Wielu mężczyzn miałozamknięte oczy i Angela odniosła wrażenie, że ludzie ci myślą, iż za chwilęumrą, i postanowili biernie oczekiwać na swój los, a trzymając się za ręce iśpiewając, demonstrowali akceptację śmierci.Gdy dwaj postawni mężczyzni przesunęli się, by dołączyć do łańcucha,Angela zobaczyła ciało matki Dereka - leżało na torach kolejowych, roz-płatane od gardła do krocza; skrwawione trzewia wylewały się na podkładykolejowe.Angeli zrobiło się niedobrze.Odwróciła wzrok, usilnie powstrzy-mując się od wymiotów, choć przypuszczała, że już nic nie pozostało jej wżołądku.Czuła w sobie niepokojącą pustkę, bolesną dziurę, która mogła siępowiększyć i pochłonąć całe jej istnienie.Widok zabitej matki przyjaciela,świadomość, że gdzieś w pobliżu leży również jego brat okaleczony i zamor-dowany - to wszystko było jak dzgnięcie w serce.Zaczęła się odruchowo modlić.Z przyzwyczajenia.Modlitwa dawała jejlepsze samopoczucie, przynosiła pociechę w ciężkich chwilach.Kiedyś podczas modlitwy zawsze odczuwała niepewność.Przekazywałaswoje życzenia i podziękowania, mając jedynie nadzieję, że zostaną wysłu-chane.Tym razem jednak - co skonstatowała z wielkim zdumieniem - nawią-zała natychmiastową łączność.Wypełniła ją trudna do wyjaśnienia, a jednakniezbita pewność, że przemawia bezpośrednio do istoty, która jej słucha i jązrozumie.Tylko że.Tylko że Angela nie była pewna, czy ma do czynienia z Bogiem.Istota była potężna, bez wątpienia.Ale Angela wyczuwała w niej różne ce-chy, które nie kojarzyły jej się z Wszechmogącym.Po pierwsze, istota znaj-dowała się blisko, nie była wszechobecną siłą, ale konkretnym obiektemprzebywającym w ściśle określonej przestrzeni.Z drugiej strony, wydawało się,że jest obrażona, wściekła, przepełniona małostkowymi ludzkimi emocjami253 niegodnymi istoty boskiej.Nawet sam Pan wykazywał czasami małostkowośći rozdrażnienie - wtedy gdy był młodym Bogiem ze Starego Testamentu, gdyuczył się wszystkiego i próbował zorientować, gdzie są granice między nim atym, co stworzył.Ta istota nie była młoda.Angela bała się przerwać modlitwę, bała się stracić łączność.Istota, z któ-rą rozmawiała, może nie była Bogiem, ale Angela czuła się bezpieczna w jejtowarzystwie, chroniona przez obcowanie z nią.I im dłużej do niej mówiła,im szerzej się otwierała, im mocniej wyrażała swoje lęki i pragnienia, tymbardziej zbliżała się do tego niesamowitego, potężnego bytu.Miała wrażenie,że on wie, kim ona jest, że jej przyjazd tutaj został zaaranżowany, z góry jakośprzesądzony, jednak wiedziała, że to nie miało sensu, i nie wyobrażała sobie,w jaki sposób mogła pomóc, jaki mógł być z niej pożytek, co mogła tu wnieść.Derek ciągle ją obejmował, opierał się o nią, łkając, mocno ją przyciskał.Złączyła dłonie za jego plecami, zamknęła oczy - modliła się.Pod stopami wyczuła ruch, któremu towarzyszyło wyrazne dudnienie.Angela otworzyła nagle oczy.Jako rodowita mieszkanka południowej Kali-fornii przeżyła swoją porcję trzęsień ziemi i dzięki tym doświadczeniom na-uczyła się czujności wobec wszelkich zjawisk sejsmicznych, instynktowniegotowa rzucić się do ucieczki czy szukać schronienia przy pierwszych symp-tomach geologicznej niestabilności.Tym razem jednak nie było to trzęsienieziemi.Natychmiast to rozpoznała.W tej samej sekundzie, gdy otworzyłaoczy, zobaczyła, jak kształtuje się postać, żywioły ziemi i nieba jednoczą się,by uformować bestię, jakby każdy składnik, tworzący tę równinę, został wy-ssany przez niewidzialną siłę cząsteczka po cząsteczce z nieożywionego zródłai użyty do wyrzezbienia potwora.Ale czy to rzeczywiście był potwór?W nieruchomym nocnym powietrzu wyciągał się w górę ponad ziemią jakwysoki budynek, oświetlony przez niedawno wzeszły księżyc.Straszny widokprzedstawiała ta konstrukcja ze skał, piasku, chmur i krzaków.Rozpozna-walne elementy zostały zestawione w taki sposób, że końcowy kształt byłzupełnie nierozpoznawalny, a nadto bardzo niepokojący.Jednak Angela sięgo nie bała.Patrzyła wprost na niego - postać nie miała ramion ani nóg, ale zpewnością posiadała twarz, która unosiła się mniej więcej pośrodku chudej,chwiejnej sylwetki.Twarz miała starodawne wściekłe oczy, haczykowaty nos,pozbawioną ust paszczę, która była zbyt wielka, lecz jednocześnie mocno ści-śnięta.Monstrum miało okropną powierzchowność i przytłaczające rozmiary254 lecz Angela właściwie nie odczuwała strachu.Napełniał ją trwożny podziw,ale nie strach.Monstrum było przezroczyste.Mimo swej powierzchowności brakowałomu solidności, było raczej zjawą niż obiektem fizycznym.Czyżby wezwali goskandujący mężczyzni? Czy ono ich chroniło, było jakimś indiańskim bó-stwem, sprowadzonym tu po to, by bronić ich przed ciemnymi siłami, któreich tu zwabiły?Angela tego nie wiedziała.Wiedziała tylko, że modliła się do tej istoty alboraczej ta istota przechwyciła jej modlitwę.Duch Ameryki.Nie miała pewności, gdzie po raz pierwszy usłyszała to określenie ani doczego się ono odnosiło, ale opis bardzo pasował do tego, co teraz górowałonad równiną.Derek odsunął się od niej albo dlatego, że wyczuł u niej napięcie ciała czyzmianę atmosfery, albo jakiś szósty zmysł zaalarmował go, że coś pojawiło sięza jego plecami.Chłopak odwrócił się, by to zobaczyć.Przestraszył się, ale nieaż tak, jak być może powinien na widok takiego olbrzyma.Duch Ameryki.Może postąpiła zle, może nawet bluznierczo, ale znów zamknęła oczy izłożyła dłonie.Zaczęła się modlić.Natychmiast nawiązała łączność, bliską więz silniejszą nawet niż po-przednio.Angeli trudno było skojarzyć ten intymny proces z górującym nadrówniną potworem.Z drugiej jednak strony od razu zrozumiała, że odczuwa-na przez nią wściekłość ma związek z tym monstrum.To była furia zrodzonaze zdrady, gniew skierowany przeciw tym, którzy przekroczyli granice - prze-ciw Chińczykom, trupom, czarnej pleśni.Ta istota była tu, zanim powstałopaństwo, zanim nadciągnęli tu ludzie.Angela nie miała pojęcia, co to jest, aleprzyszło jej do głowy określenie.duch Ameryki.może wyświechtane i żałosne.Wyczuła jednak w tym monstrum poczu-cie, że włada ono tą ziemią i być może ludzmi, którzy ją zamieszkują.Czuła,że ten duch chce przywrócić harmonię, równowagę przeciwieństw.Nie możedopuścić do tego, by zło pociągów rozszalało się na tej ziemi.A zatem istota była po ich stronie.Tym razem.Angela rozumiała jednak,że w przyszłości tak być nie musi, a również w przeszłości mogło być inaczej.Teraz nastąpiła tymczasowa zbieżność interesów i Angela przyjęła to z ulgą iwdzięcznością [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •